Dzisiejszy wpis będzie trochę mniej dietetyczny, a bardziej życiowy i kobiecy. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coraz trudniej jest nam wyłączyć tryb oceniania siebie i ludzi dookoła. Każdy kontakt z człowiekiem budzi nieustanne pytania i wątpliwości: „Też bym chciała robić coś tak fajnego”, „ Dlaczego mnie się nie udało?” , „Nigdy nie będę tak fajnie się ubierać”, „Ona zawsze ma taką ładną cerę, nie to co ja” ” itp. itd.
Tracimy setki cennych minut na porównywanie się do znajomych, rodziny, autorytetów czy co gorsza internetowych influencerów. Myślicie, że ktoś dał im prawo do wyznaczania co jest w porządku, a co jest gorsze? Do określania piękna i „brzydoty”? Do nakłaniania nas (nawet nieświadomie) do ciągłej pogoni za ideałami, na które się kreują? W bardzo trudnych czasach żyjemy. Kiedyś człowiek porównywał swoje życie tylko do kolegów z klasy i bliższej rodziny. Nie było możliwości sprawdzenia jak żyje losowe 2 tysiące osób w Polsce. Dzisiaj z powodzeniem można obejrzeć ładniejsze, bogatsze i prawie idealne skrawki życia osób publicznych, modelek, aktorek czy youtuberek. Każde kolejne zdjęcie czy filmik może budzić poczucie niższości. Bo ja nie wyglądam tak proporcjonalnie. Nie budzę się w makijażu, ani nie mam świeżo ułożonych włosów o 6 rano. Kiedy ćwiczę to jestem cała czerwona i zdyszana, a nie wyglądam jakby właśnie odpoczywała. Kiedy mam ciężki dzień to czasem sobie popłaczę i nie uśmiecham się wtedy szeroko dla publiczności. Dzisiejszy filtry w telefonach potrafią w sekundę zmienić naszą twarz, wyretuszować sylwetkę i sprawić, że nie rozpoznamy nawet same siebie. Dlaczego wciąż dajemy się na to nabierać?
Wszystko jest z Tobą w porządku
Jeśli masz boczki i szersze uda, to nie jest przejaw lenistwa. To nie oznacza, że masz mniejsze prawo jeść, chodzić na imprezy, plażę, do restauracji i gdziekolwiek chcesz!
Jeśli masz cienkie włosy, trądzik i aparat na zębach to nie oznacza, że należy schować się przed światem, nie poznawać ludzi i wyemigrować na pustynię!
Jeśli masz kiepsko płatną pracę i kupujesz tylko ubrania z drugiej ręki to nie znaczy, że nie jesteś zadbana. To nie znaczy, że nie zasługujesz na szacunek!
Nie musisz być jak inni, wyglądać jak inni, ani żyć jak oni. Nigdy nie wiesz co dzieje się tam za kulisami. Co czuje ta „idealna” osoba po odłożeniu telefonu, do którego radośnie się uśmiechała. Prawdopodobnie nawet nie chcesz być tak naprawdę w jej skórze, bo każdy z nas dostał zupełnie inne zasoby do wykorzystania, ale także inne problemy. W Twoim scenariuszu życia tylko Ty możesz się odnaleźć w 100%. Nikt inny nie poradzi sobie z tym przez co przechodzisz w taki sposób. Nikt nie osiągnie Twoich celów i marzeń w taki sposób jak Ty to zrobisz. I ten sposób nie jest ani lepszy, ani gorszy od ścieżki innych. Jest po prostu Twój. Może czas przestać rozglądać się na boki i szukać potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz? Może już wystarczy tego porównywania do innych i dołowania dlatego, że JESZCZE nam coś nie wyszło? Może z kolejnego pomysłu nie zrezygnujesz i sprawdzisz gdzie Cię to zaprowadzi?
Kluczem jest akceptacja
Niektórzy boją się nawet pomyśleć o akceptacji siebie. Mogą całkowicie tolerować wady swoich bliskich, ich niepowodzenia i zróżnicowane cechy wyglądu.
- Bałagan u siostry w domu? Luzik, pewnie była zmęczona.
- Koleżankę 3 razy wyrzucili z pracy? Na pewno szef był głupi.
- Córka nie zdała matury? Pewnie jakiś idiota układał te pytania.
Ale kiedy sprawa dotyczy nas samych to już zupełnie inna bajka! Nagle robi się nerwowo. Nie myślimy o sobie jak o człowieku, ale jak o nieskazitelnej istocie, która nie może się pomylić i musi zdążyć z wszystkimi zadaniami co do nanosekundy.
- Kilka śmieci na podłodze, kiedy ktoś wpadł nieoczekiwanie? Pewnie sobie pomyśli , że mieszkam jak w chlewie. Na pewnie więcej nie przyjdzie.
- Trója z egzaminu? Ale jestem głupia, przecież tyle się uczyłam i wyszło jak zawsze!
- Chłopak przełożył spotkanie? Pewnie jestem tak nudna i brzydka, że woli robić cokolwiek innego. Wcale mu już nie zależy.
Widzicie to? Może niektóre przykłady są przerysowane, ale niestety niekoniecznie. Czasem obserwuję tak absurdalne sytuacje, że zastanawiam się czy to na serio. Często także w swoich myślach widzę jak bardzo krytykuję siebie za drobne niepowodzenia. Tutaj bardzo pomogła mi praca z akceptacją, jako narzędziem do wprowadzania zdrowych zmian. Odkąd pamiętam zawsze miałam szerokie biodra, przy szczupłej reszcie sylwetki. Olewałam to, że mam długie nogi, szczupłe ręce czy ładne włosy. Widziałam tylko swoje biodra. Nawet kiedy osiągnęłam najniższą życiową masę ciała – 51 kg – to i tak uważałam, że jest średnio. Nosiłam rozmiar S, ale biodra były! Całe szczęście, że nie przyszło mi do głowy katować się głodówkami i ćwiczyć 3 godziny dziennie. Prawda jest taka, że każdy jest jakiś. Mam figurę jaką mam i raz będzie ona większa, raz mniejsza, ale kształt raczej już taki zostanie. Mogłabym spiłować sobie kości biodrowe, ale czy to ma sens? Zamiast tego dbam o jak najlepsze odżywianie i ruch, w miarę możliwości. Nie wyrzucam sobie, że zjadłam nieplanowaną drożdżówkę – trudno, na kolację zrobię fajną sałatkę.
Ty też spróbuj zaakceptować, że to co dzisiaj Ci się nie podoba i doprowadza Cię do szału jest częścią Ciebie. O wiele łatwiej jest podejmować wyzwania w zgodzie ze sobą niż wiecznie walczyć. Dlatego właśnie akceptacja nie polega na zatrzymaniu się na zawsze. To dopiero początek! Owszem, zrób przerwę na regenerację, nabierz sił, a później idź do przodu – ramię w ramię ze sobą. Nie oglądaj się na innych, bo tylko Ty wiesz co nosisz w środku.
Trzymam za Ciebie kciuki ! Jeśli masz ochotę na więcej motywujących treści wystarczy kliknąć na „etykiety” z lewej części strony, a następnie „motywacja”. 💛

